INAUGURACYJNY ZARSZYN W TESTACH I WSPOMNIENIACH
437457
437457
NA PIERWSZEGO
Zwiększenie wartości czerwonki o tysiąc polskich nowych złotych
przyniosło na tym wyjeździe spokój ducha w sensie poprawy
bezpieczeństwa, poprawy komfortu i zwiększenia możliwości
terenowych. Napęd na cztery to to nie jest, ale agresywny bieżnik
naszych wielosezonowych nalewek od Hołka daje radę. Przy okazji
obwód jest większy niż wcześniej stąd większa prędkość
przelotowa. Tak. Po profesjonalnym (zwłaszcza w części dachowej)
wygłuszeniu możemy jechać szybko. Szybko to znaczy nawet
osiemdziesiąt zamiast pięćdziesięciu pięciu podczas wyjazdu
zerowego. Granica rozpoczęcia krzyczenia celem porozumiewania się
została bardzo znacznie przesunięta w górę. Nie zwracając jednak
uwagi na kwestię decybeli obowiązkowa kawa na początku wyjazdu
musi być. Bez kawy nie ma życia.
W trasie, pomimo przyklejenia naklejek na szybach dzieci pozyskanych
przy okazji wymiany opon,
WYJAZD → NA
DRUGIEGO
konieczne było uskutecznienie małej instalacji odgradzającej
dziecko A od słońca. Wykorzystaliśmy do tego elementy pułapki
dziecka F. stworzonej podczas rozmontowywania foteli.
Tuż przed osiągnięciem celu podróży zrobiliśmy małe tankowanie
które dało wymierny efekt czyli potwierdzenie spalania z trasy nie
ekspresowej – czyli dziewięć i pół litra.
NA PIERWSZEGO
Na dzień dzisiejszy akceptowalne. Kilka widoków z okien
przypominających moje wspomnienia z dzieciństwa.
Przejazd kolejowy między domem a Baranówką, czyli drugim domem.
Nowy dzień przywitał piękną pogodą i grzybami (oczywiście
trującymi) dlatego nie można było nie skorzystać z rowerów.
Po drodze fajna nowa stodoła.
Dziecko A. nad wyraz często korzystało z możliwości zatrzymania
swojej bestii i wykonywania połączeń telefonem higienicznym który
oczywiście posiada również funkcję nawigacji.
Po obraniu kierunku powrotnego ściśle powiązanego z czekającym
obiadem tematycznie uwieczniłem parę jabłek.
Kiedy nabraliśmy sił przyszedł czas na odwiedziny sąsiedniej
miejscowości – Posady Zarszyńskiej, która płynnie przechodzi w
główny Zarszyn. Odwiedziny były nie byle jakie, bo właśnie
odbywał się festyn strażacki. Był również pokaz ratownictwa. A
jakże.
Po pokazie odbył się czas na zajęcia indywidualne.
Jaki on silny – powiedział pan strażak kiedy Dziecko F. oddało
we władanie wąż strażacki pełny wody.
Dziecko F. nie należy do
niskich, ale było tam wielu większych od niego u których wyraźnie
stosunek mocy i energii wewnętrznej do wielkości był zdecydowanie
mniej korzystny.
Podczas powrotu przez łąki, góry i lasy i zaorane pola dziecko A.
wystąpiło w pozie pt. „zdjęcie drogi”
Było oczywiście przejście przez mostek z Wólki pod którym jak
jeszcze nie było dzieci ujeżdżaliśmy z żoną A. Jeepem po rzece.
Pod wieczór jeszcze cykliczne wygłupy z wujkiem T. i do spania.
Pod wieczór jeszcze cykliczne wygłupy z wujkiem T. i do spania.
Kolejny dzień to obrazek z okna na Baranówce z takim fajnym
widokiem.
Później znów wyjazd rowerowy ale tylko dziecka F. i żony A. Ja z
dzieckiem A. pojechaliśmy w pola pokierować trochę czerwonką.
Dokładnie po tym trakcie prawie trzydzieści lat wcześniej
jeździłem ja na charcie o pojemności pięćdziesiąt. To taka
dawna, nowoczesna polska konstrukcja myśli technicznej. Kiedy
zaczęliśmy wracać wydało nam się, że widzimy dziecko F. ze
swoją subtelnie pomarańczową kurtką. Z bliska okazało się
jednak, że to fałszywy alarm.
Tuż przed powrotem jeszcze pyszny obiad u Ciociurki. W drodze
powrotnej przez wioski udało się minąć z poprzednim właścicielem
czerwonki. Ciekawe takie dwusekundowe spotkanie prawie w dzikich
krajach. Kawałek dalej, już bliżej cywilizacji metropolitalnej
jeszcze promień zesłania na pamiątkę.
Na koniec transport czerwonki pod opiekę chłopaków AC. Dziecko F.
razem ze mną na miejscu pilota, a żona A. z dzieckiem A. w Verso.
Toż to prawie jak mistrz kierownicy ucieka.... tylko kolor wozów
inny i kolejność.... czerwonka jechała pierwsza.
Konkludując: krótki wyjazd, super udany, technicznie dobrze
wykonany, utwierdzający w przekonaniu, że pomysł na ruchomy dom
był trafiony. Pozostaje tylko doszlifować elementy techniczne,
wykonać zabudowę z plandeki i już na wiosnę testować czerwonkę
na sto procent – czyli ze spaniem na pace. Zima będzie długa.
Czasu więc dużo. Może jednak po drodze, trafi się jeszcze jakaś
okazja na jeszcze jeden „testowy” wypad.....